Ekspedycja I: 7. Prawdziwa wiara na wakacjach


        
    

Odpoczywałem z rodziną nad morzem. Chociaż pogoda nas zbytnio nie cieszyła, okazało się, że były to naprawdę dobre wakacje. Świetny hotel, wyrafinowane jedzenie, stosunki małżeńskie uległy poprawie.

Aczkolwiek, już w ’post factum’ zdałem sobie sprawę, że nigdzie nie spotkałem Wszechmogącego.

Nie widziałem go za żadnym krzewem przy plaży, z wyjątkiem całego tego stworzonego piękna. Jego po prostu tam nie było i nawet nie chciałem wzywać jego imienia.

Najistotniejszą rzeczą, podejrzewam, stało się tak, dlatego że było mi naprawdę dobrze.

Jak i należało oczekiwać, po kilku dniach pysznego i nadmiernego jedzenia, żołądek zaczął strajkować. Żyjąc nie w raju, wszystko wróciło do normy.

Morał jest taki:

Bardzo prawdopodobne, że żaden człowiek nie odnalazł wiary i Pana Boga z dobrego samopoczucia, ze zbytniego dobrobytu, nadaremnie.

Z kolei całkiem logiczne wydaje się stwierdzenie, że prawdziwie wierzący człowiek nie zapomina o Bogu Ojcu, nawet będąc w dobrobycie i radości.

FACEBOOK: